Agata Zbylut
28700,00 PLN
Przystępując do kolejnych zabiegów, które dokumentowałam podczas projektu Pańcia, fotografowałam swoją twarz również po wygojeniu, czyli w momencie, w którym wydane pieniądze powinny przynieść widoczne efekty. Zdjęcia obejmują tylko twarz, zrobione są w konwencji, którą w swojej praktyce twórczej stosował Roman Opałka, gdy obok „obrazów liczonych” pojawiały się jego autoportrety. Wcześniej często myślałam o tym, w jaki sposób on tworzy. Wydawało mi się to monotonne, że wychodzi do pracowni jak do fabryki i wykonuje codziennie te same czynności. Jednak w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że to chłodne, konceptualne liczenie upływającego czasu jest jednocześnie osobistym i emocjonalnym dramatem, gdy do liczb dodamy twarz człowieka. Twarz, która się starzeje i odchodzi. Kolejne liczby nie odmierzają już końca świata, ale koniec jednostki. Blaknące tło na obrazach współgra z siwiejącymi włosami artysty, pod koniec życiai zupełnie białymi. Odzwierciedlają coraz mniejsze przyjemności i możliwości, które jeszcze to ciało ma do zaoferowania, i coraz większe problemy, które są nieodłącznym elementem starzenia.
Do swoich portretowych zdjęć też dodałam liczby. To koszty poszczególnych zabiegów, które zsumowane na dzień dzisiejszy wynoszą 28700,00 zł. Za każdym razem, gdy pokażę pracę, będzie miała ona tytuł powiększającej się sumy. Każde z pojedynczych zdjęć ma również swój tytuł w postaci ceny za pojedynczy zabieg. Zamiast odliczać upływający czas, zapisuję walkę o jego zatrzymanie. Odwieczne marzenie znalezienia źródełka młodości, tak często pojawiające się w bajkach, dziś powtarzane jest jak mantra w reklamach klinik młodości, gabinetów kosmetycznych, a nawet dentystycznych.
Malując kolejne obrazy, Opałka zyskiwał na znaczeniu, rósł jego prestiż i pozycja jako mężczyzny, który osiągnął sukces. Fotografując własną twarz i opatrując ją kolejnymi absurdalnie wysokimi kosztami, narażam swój wizerunek na śmieszność. Mój tzw. zdrowy rozsądek przegrywa. Zamiast heroicznego, utylitarnego zmagania się z czasem pojawia się indywidualny kobiecy dramacik i zarzut nieumiejętności „starzenia się zgodnością”. „Pieniądze wyrzucone w błoto”, myślimy, ale czy takie myśli pojawiają się, gdy dotyczą męskich przyjemności np. zakupu sprzętu elektronicznego lub nowego auta? Zazdrościmy nowych luksusowych dóbr, niezależnie od tego, że poprzednie auto wciąż było dobre. Ale kobieta, która wydała prawie trzydzieści tysięcy na twarz… Żałosne.
Projekt zaczął się dwa lata temu i trudno mi dziś przewidzieć, jak długo potrwa. Może do końca życia.
— Agata Zbylut
— Agata Zbylut, 28700,00 PLN, 2018–2020, tusz pigmentowy, papier bawełniany,
23 wydruki 40 × 32 cm, nagranie audio (loop), dzięki uprzejmości artystki
Agata Zbylut, dr hab., akademiczka, artystka, feministka i radykalizująca się wegetarianka, okazjonalnie kuratorka i aktywistka. W latach 2000–2005 kuratorka Galerii Amfilada.
W 2004 koordynowała Narodowy Program Kultury „Znaki Czasu” w województwie zachodniopomorskim. W 2005 została odznaczona brązowym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis. W 2004 roku założyła Stowarzyszenie Zachęta Sztuki Współczesnej w Szczecinie, od 2004 roku pełni funkcję prezeski tegoż stowarzyszenia, które w tym czasie zbudowało Kolekcję Regionalną Zachęty Sztuki Współczesnej — największy zbiór sztuki współczesnej w zachodnio-północnej Polsce — i doprowadziło do powołania Trafostacji Sztuki w Szczecinie. Pomysłodawczyni i kuratorka Festiwalu Sztuki Młodych Przeciąg (2007, 2009, 2011). Od 2010 pracuje w Akademii Sztuki w Szczecinie (od 2013 na stanowisku profesory nadzwyczajnej), gdzie prowadzi Pracownię Fotografii i Działań Postartystycznych, od 2018 także kierowniczka Katedry Fotografii. W dorobku ma ponad sto wystaw indywidualnych i zbiorowych w Polsce, Niemczech, Białorusi, Rosji, Ukrainie, Francji, Chorwacji, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych. Mieszka i pracuje w Warszawie i Szczecinie.
W swojej twórczości posługuje się głównie autoportretem. Jak sama o sobie pisze:
„Moja wypowiedź jest wypowiedzią kobiety, poszerzoną o obsesyjne obserwowanie innych kobiet — tego jak żyją, jakich dokonują wyborów, ich emocji, uwarunkowań kulturowych, socjologicznych i prawnych. Dostrzegam nierówności, z którymi się zmagają, to że zazwyczaj startują z gorszej pozycji, po drodze pokonują wiele przeszkód i trudno im dojść tam, gdzie w męskim ciele fizycznym i kulturowym doszłyby bez trudu. Szczególnie ważne są dla mnie relacje kobiet z własnymi ciałami, to w jaki sposób „mit urody” przejmuje władzę nad wieloma z nich oraz jak doświadczenie i życiowa mądrość zmagają się z wymykającymi się standardom estetycznym ciałami”.