Magdalena Gryska, Zofia Adamiak
Nikogo nie ma w domu
technika własna, obrazy i reprodukcje znalezione w lamusie Boczów (60 szt.)
No, przestań już pukać, przestań szukać. Powierzchnia mieszkania robi się ogromna, nieznośnie pusta. Gapię się w nią, jak mi się w rękach rozpada, kiedy zamykam oczy. Gaśnie – zapala, jak popsute światło w korytarzu.
Cisza gęsto wszystko wypełnia, wyłącza wodę na piecu – siada. Słowa się potykają w gardle i dostają kształtów jakichś na ścianach; robi się biało.
Nie myślę o tym wcale, wcale nie myślę o niczym. Przecież się nie boję – a jednak: zapadam się w fotelu, rozpadam na części w czasie, który jak ten dom, nie istnieje. Nikogo nie chowa w środku, nie ochrania firanami, zasuwkami, framugami ani nawet psem obronnym, czy twoim wyczekującym spojrzeniem.
Palcem rysuję wokół siebie granice - wszystko staje się łatwiejsze, cieplejsze i bliższe.
— Nikogo nie ma w domu – szepczesz mi do ucha. Słuchaj! nikt nie mówi, że nie lubi groszku i czy mogłabyś go nie dodawać do zupy, nikt nie zdejmuje butów przy schodach, nikt nie walczy o kołdrę w chłodniejszą noc; widzisz? nikt nie mówi, że żałuje, że nie został dentystą, nikt ścian nie maluje i nie marudzi, że pomarańczowy to za ciemny, bo to przecież wschodnia część domu.
Patrz! każda twarz na zdjęciu wychodzi z ramek i blednie w mlecznych ścianach niepamięci.
Kategoryzacja informacji rozpuszcza się jak chybotliwa galaretka na słońcu a unikatowości zdarzeń same siebie zamalowują na przezroczysto. Twoje wspomnienia – mówisz – to tylko opowiadania.
Czuję jednak, że przecież pamiętam co się wydarzyło. Wydaje mi się, że pamiętam. – Może to zmyśliłaś?
Układam obok siebie historie z domu, z ludzi, z twarzy i gestów - być może były przerysowane mazakami przez pamięć - raz po raz - a może nie słuchałam zbyt uważnie.
Składamy je razem, jak puzzle obok siebie, jedno na drugim, pozwalamy żeby się mieszały i zderzały – prawda przecież nie istnieje – mówię ci, ciszo!
– Nie zapomnij mnie – zamknij się.
Zasuwam niepoukładane szuflady wspomnień; jak było, tak jest – wychodzę. Przepływam niezgrabnie przez strzępy pamięci o mnie samej, moje ramki i pilnie wściekłymi psami strzeżone granice. Zamykam drzwi.
Halo? nie ma mnie w domu, nikogo nie ma w domu.
— Zofia Adamiak