Marian Stępak

Szybując nad rzeczywistością
instalacja, 2020

Odniesienie do rzeczywistości zapożyczyłem z tekstu Grzegorza Dziamskiego, zamieszczonego w lubuskim Piśmie Literacko – Kulturalnym Pro Libris (nr 1-2/2019). Odnalazłem w nim cytat z rozmowy Wojciecha Śmigielskiego z Zenkiem Polusem, przywołującym myśl André Bretona: „że artystą może być każdy, kto ma twórczy stosunek do rzeczywistości”. W tym kontekście, nad wyraz dobrze zapamiętałem wystawę artystów z Zielnej Góry w galerii Nad Wisłą w Toruniu w 1996 roku, na której Zenek zaprezentował obiekt pt. „Kolekcja”. Obiekt zbudowany został  z przeróżnych elementów, a ukryte w nim odwołania do rzeczywistości odnalazłem dopiero podczas demontażu dzieła. Pamiętam także, iż to co pozostawało ukryte dla widzów, było drugą, naddaną wartością. Wówczas dzieło Zenka instynktownie zakwalifikowałem do ambalażu, jednak pozbawionego zewnętrznej powłoki, tak charakterystycznej dla tego medium sztuki. Swoistego rodzaju opakowaniem była dla mnie intrygująca bryła konstrukcji obiektu, którą Artysta misternie komponował, skrywając to, czego nie chciał ujawniać w sposób bezpośredni. Proces owijania w kawałki szarego filcu „tajemnych” części dzieła też dobrze pamiętam!                            

Twórcze podejście do różnych sytuacji, które napotykamy i odnajdujemy w sobie, jest mi tak samo bliskie. Zapamiętałem, że 1975 roku, kiedy byłem uczniem trzeciej klasy liceum plastycznego w Bydgoszczy, zacząłem eksperymentować z materią sztuki. Uważałem, że pierwsze wprawki jakie uczyniłem ze zużytymi ubraniami były moimi wielkimi odkryciami. Wówczas nie wiedziałem, że niespełna od dziesięciu lat w sztuce włoskiej istniał nowy ruch artystyczny – arte povera. Tak potoczyły się moje tamtejsze poszukiwania, iż niezauważalnie ukonstytuowały zasadniczy profil mojej twórczości. Te wczesne zmagania z materią doprowadziły mnie do realizacji pracy dyplomowej, bowiem dzięki  trwającym zafascynowaniu odkrywaną materią, w czasie studiów kontynuowałem wcześniejsze doświadczenia. Z czasem realizacje podobnego typu  zacząłem określać jako obrazy tekstylne. Zasadniczo, nigdy nie ingerowałem w  nieskazitelność zastanej rzeczywistości, unikając komponowania asamblaży, a wystawom nadawałem tytuły z życia wzięte. Były to więc  rzeczy zwykłe, pospolite oraz odniesienia do upływającego czasu.