Stefan Ficner

List do Zenka
obiekt, 2020

Bez tytułu
interwencja, 2020

Przychodzimy, odchodzimy
Leciuteńko, na paluszkach
Szczotkujemy, wycieramy
Buty nasze, twarze nasze
Żeby śladów nie zostawiać
Żeby śladu nie zostało...*

Lista nieobecności jest coraz dłuższa: Marek Kijewski, Tomek Psuja, Leszek Knaflewski, Wojtek Kujawski... wszyscy odeszli, Zenek jest jednym z nich. Po głowie plączą się jakieś: exegi monumentum, czy non omnis moriar...

Pozostają po nas okruchy wspomnień, zapomniane przedmioty, czy przypominane od czasu do czasu anegdoty i zabawne sytuacje.

          Scena pierwsza

Gdzieś w lesie, w domu Magdy i Zenka. Byłem tam dwa razy. Ceglany poniemiecki  dom z napisami z II wojny światowej na ścianach. Stoimy z Zenkiem rozebrani do pasa i zmieniamy bieg strumyka, przepływającego przy budynku. Nie wiem po co, chyba, żeby obudzić motyle w puszczy amazońskiej.
Jest upał, w strumyku chłodzą się butelki piwa.

          Scena druga

Koniec lat 90-tych. Prześwietlony słońcem korytarz Instytutu w Zielonej Górze (chyba ulica Wiśniowa), pomiędzy portiernią a pracownią litografii. Rozmawiam z  Zenkiem, kiedy stoi w charakterystycznej dla siebie pozycji: lewa ręka w kieszeni, delikatnie przechylona głowa, uśmiech na twarzy. Słucha,
ale wiem, że czeka żeby wyrazić swoje zdanie. Już wiem, jak skończy się dzień.

          Scena trzecia

Poznań, Galeria Wielka19, druga połowa lat 80-tych. W przeddzień otwarcia indywidualnej wystawy Zenka. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby tyle gestykulował i mówił na temat swoich prac. Jak wiatrak, swoiste teatrum. Dobra wystawa.

          Scena czwarta

Poznań, ulica Ostroroga. Nowe mieszkanie. Od tygodnia szukam pracy Zenka, która  dostałem od Niego w latach 90-tych. Mały przedmiot, (ok. 20cm x 10cm) z aluminium. Przeglądam po raz setny wszystkie paczki. Pamiętam dokładnie, jak pakowałem pracę. 

Zenek się zdematerializował...

          Scena V

Jedno z pierwszych Biennale Sztuki Nowej. Szum, bałagan, wieczne pretensje, jak to w takich sytuacjach – każdy artysta jest najważniejszy. Zenek w ukryciu, w Muzeum robi swoją pracę. W milczeniu przybija następną deskę do konstrukcji na ścianie. Świetna kompozycja. Wychodzę na deptak, wszyscy szukają Zenka.

Pisząc ten tekst nie przestrzegałem żadnej chronologii, mieszam czasy (przeszły, teraźniejszy, przyszły), ponieważ podobnie jak Zenek, nie zawsze akceptuję rzeczywistość, w której przyszło mi żyć. I mam cały czas nadzieję, że spotkamy się z Zenkiem „U sąsiada”.

— Stefan Ficner

* Hymn Piwnicy pod Baranami, tekst: Janusz Jęczmyk, muz. Zygmunt Konieczny