Zofia Adamiak

Wejdź w wiatr i poczuj się jak w domu I
akryl, płótno, 2020

Wejdź w wiatr i poczuj się jak w domu II
akryl, płótno, 2020

W swoich pracach skupiam się głównie na projektowaniu ciemnymi kształtami metaforycznej przestrzeni. Zależy mi na ukazaniu zmienności form opisowych w teoretyczne – w ten sposób zamieniam otwarte okna, drzwi w nieidealne kwadraty i krzywe linie. Sugerują wyjścia/wejścia; zapraszają w nieznaną podróż przejścia, do zbadania świata -za- , -pod- i najważniejsze -wewnątrz.

 W ten sam sposób podeszłam do tematu wystawy LOT IKARA. W przedstawionych na niej pracach ukazuję moją interpretację starego zdjęcia, które zrobił Zenek w swoim domu w Kosobudkach. Nałożył na siebie dwie klisze łącząc w ten sposób przeszłość z teraźniejszością, z wiatrem w firanach sugerującym podmuch nadziei przyszłości.

Moje obrazy też powstają jako nowa rzeczywistość, stwarzając świeżą przestrzeń do przemyśleń. Prowadzą do kolejnych inspiracji i światów. Staram się przedstawić interesującą mnie samotność – tę, w której człowiek zwraca się ku samemu sobie. Myślę, że to właśnie w tej drodze odkrywa się nieznane rzeczywistości, a realny świat podatków, polityki, pracy od 10 do 18 i drożejących warzyw przestaje mieć tak duże i przytłaczające znaczenie. Taki trochę w moim odczuciu był też Zenek. Poznałam go będąc dzieckiem i trochę się bałam. Siwodługowłosy – zawsze skierowany energią do wewnątrz, spędzający całe dnie w lesie, by naładowanym wrócić i opowiadać o sztuce i aktualnym świecie przy ogromnym stole w salonie. To były jedne z pierwszych moich wspomnień związanych z jakimkolwiek światem artystycznym.

Teraz myślę, że łączyła nas ta potrzeba znalezienia przejścia pomiędzy rzeczywistościami, to formowanie nowych światów, podświatów i nadświatów; międzyświatów w międzyczasie. A być może ta nierozpoznawalność i anonimowość, związek z rytmem natury były kolejną przestrzenią (fascynującym miejscem szczególnej niepewności między rozpoznawalnym a nie-rozpoznawalnym)? Aktywnym czynnikiem tworzenia? Nie wiem, chętnie dzisiaj bym go zapytała i na pewno uzyskałabym głęboką,
jak dno jeziora w Kosobudzu, odpowiedź. Pijąc mocną kawę na schodach leśnego domu. (nie opierając się o słupek!)

Zbliżyliśmy się z Zenkiem, gdy już jako prawie dorosła kobieta zdecydowałam się na studia artystyczne (jakże by inaczej wyrastając w tak nasączonej ciekawości do sztuki ziemi). Kierowana wspomnieniami i miłością do Magdy i Zenka trafiłam do Zielonej Góry, gdzie zaskakująco, oboje z wielkim sercem zaangażowali się w nasze (moje i brata) artystyczne zaplecze – ale i – w miejscu dalekim od domu rodzinnego stworzyli nam jego kopię. Zenek z nieobecnego kota stał się towarzyszem i przewodnikiem po świecie inspiracji i kreatywności; linii i plam.

Miał świetne podejście do studentów, ogromną cierpliwość a ja jako znajoma sprzed lat (i potencjalne dziecko do adopcji, jak się czasami śmialiśmy) dostawałam od niego poza prywatnymi korektami dowcipne mrugnięcie okiem i wspierający uśmiech. Będąc świadomą malarką widzę jak Zenek miał  duży wpływ na ukształtowanie mojej artystycznej świadomości – jak nic nie jest stałe a rzeczywistość zmienia się z każdym mrugnięciem, uczuciem, światłem czy  lepszymi szkłami w okularach. Ciekawe jak nawet teraz, tworząc po sobie pustkę, poprzez tę memorialną wystawę, przekształca ją w coś potencjalnego (zaistnienie lub nie), w pretekst do powstania i nauki o sztuce, ale i o indywidualnym  kształcie pamięci o nim w każdym z nas.

W tym filmie ktoś wcisnął przycisk pauzy i na chwilę czas przyszły został zatrzymany.